Nie jesteś zalogowany na forum.
-... - po chwili poczułeś, albo przynajmniej wyobraziłeś sobie, jego dłoń na swojej głowie. - Już wszystko dobrze. Jestem tu. Już dobrze...
Tak wtulony w swoją halucynację odpłynąłeś znowu, wiedząc że niedługo czeka cię kolejna runda dorodnych samców~
Obudziłeś się patrząc w nieznany ci sufit. Wszystko cię szczypało, ale... miałeś na sobie bandaże i byłeś odwiązany. Czysty. W ładnie pachnącym, miękkim łóżku. Umarłeś?
Offline
Rozejrzałem się, po prostu, senny, zdezorientowany... i odprężony, mimo bólu. Próbuję dojść do siebie, do pełni świadomości, rozeznać się w sytuacji.
Offline
Dopiero teraz do ciebie doszło, że to pokój hotelowy w którym zatrzymaliście się z Ryuichim. Tylko, że jego tu nie było. Były porozrzucane ubrania, resztki po bandażach i lekach, butelki z wodą. Za to na oparciu krzesła, niczym na gałązce, drzemał sobie spokojnie twój Taillow. Czyli... to nie była wizja. Ryu naprawdę tam był. Przyszedł po ciebie.
Offline
Och... Wzruszyłem się. Czułem, że łzy pociekły mi po policzkach. Potem przyszedł ogromny wstyd... Co ja sobą pokazałem? I gdzie jest Ryuichi?
-Ryu...?- próbuję go wołać, choć słabo mi idzie. Próbuję też podnieść się, usiąść.
Offline
Usiąść dałeś radę, choć wszystko cię teraz piekło i bolało. Taillow zareagował. Podniósł leniwie ślepko i gdy zobaczył cię, sfrunął z krzesła z prędkością pocisku i padł na miękką pościel. Zaczał skakać po całym łóżku, wesoło ćwierkać, machać skrzydłami i ogonkiem.
Po prawej stronie łóżka usłyszałeś lekkie burczenie i leniwe ziewnięcie. Wychyliłeś się ile mogłeś i zobaczyłeś przeciągającego się Jolteona.
Offline
-Cześć. Och!- szepnąłem, ale nie wytrzymałem i przytuliłem go. -Tak się cieszę! Jesteś cały.- mówię cicho, czujac, że mam nieco zdarte gardło. Czyli to nie sen, nie jestem martwy. Czuję i jestem! Tylko... gdzie jest Ryu? I skąd tu Jolteon? Gdzie mój plecak? I co teraz będzie? Nie wiem.
Offline
Taillow tylko skakał wesolutko, ćwierkał, przy czym zbudził tego nieznanego Jolteona, który teraz tylko grzecznie usiadł, spojrzał na siebie i cichutko szczeknął.
Po chwili drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł przez nie Ryuichi. Od razu z ręki wypadła mu siatka i podbiegł do ciebie, tak że prawie wpadł na elektrycznego pieska.
-Hej, obudziłeś się wreszcie! - od razu miał łzy w oczach.
Offline
Aż się wystraszyłem!
-Ryuichi... w-wszystko w porządku? H-hej, nie płacz...- prosiłem spanikowany, ale sam zacząłem płakać. -Och, Ryu...- zarzuciłem mu ramiona na szyję, nie patrząc na rany i przytuliłem się po prostu.
Offline
Przytulił cię i trzymał mocno. Był teraz taki ciepły, taki realny. Tak blisko~
-Przepraszam, Misaki. Przepraszam... - wymruczał tylko w twoje włosy. Jolteon i Taillow przyglądali się wam jakby decydowali który z was potrzebuje więcej czułości z ich strony. - Znalazłem cię za późno i przez to...
Offline
-.....- zarumieniłem się. -Widziałeś mnie... w n-najgorszej odsłonie. Kiedy robiłem to... Och... A- ale nie martw się! Ja to wszystko przetrwam, tylko... wybacz. Musiało to wyglądać dla ciebie obrzydliwie. Nie chcę, żebyś przez to czuł do mnie niechęć. Chociaż teraz... ja sam czuję do siebie niechęć, wiesz?- odparłem, bojąc się go puścić. Ale on... martwił się o mnie? Nie nienawidzi mnie?
-Nie powiedziałem im nic. Ale... jak ty mnie odnalazłeś?- zerknąłem na Taillowa. -To dzięki tobie?- spytałem wdzięcznie. -Dałeś radę uciec? Nie zrobili ci krzywdy?- nie umiem skoncentrować umysłu na jednej rzeczy, stąd raz mówię do Ryuichiego, raz do Taillowa. -Mój plecak... Co z moim plecakiem?- spytałem nagle, wiercąc się lekko.
Offline
-Spokojnie, po kolei - uśmiechnął się, widząc zarówno twoje zakłopotanie jak i milion myśli rozbieganych wszędzie. - Tak, Taillow znalazł mnie i pomógł doprowadzić do ciebie. Musieliśmy znaleźć inne wejście, ale w końcu się udało.
Taillow wyprężył dumnie pierzasty brzuszek. Tak, to on był tu bohaterem!
-Twój plecak, OmniDex i wszystko jest w szafie. Złapałem go po tym jak Sol przeniósł cię bezpiecznie przez Nieskończony Korytarz. Cóż, na tyle bezpiecznie na ile mógł. - dodał, odwracając lekko wzrok. - Niestety, taki skok między światami trochę pogorszył twój stan, więc nie wiem ile pamiętasz ale byłeś bardzo... um... chętny do czułości, gdy tu trafiliśmy.
Offline
-...............................- spłonąłem. Tak totalnie, doszczętnie. Nie pamiętam nic! Opadłem na łóżko, zdewastowany nieco tymi wieściami. O cholera... -C-co robiłem?- spytałem, patrząc w sufit. Niby ulżyło mi, że moje rzeczy są w jednym miejscu. To głupie, ale mam kilka przedmiotów- od Ryu i nie tylko, które są dla mnie bardzo wyjątkowe. Tak, mam tu na myśli dziwny flet. Nie chciałbym go stracić. Wręcz, mam nadzieję kiedyś poznać jego tajemnicę.
Nie mniej teraz... Ekhem, teraz są inne tajemnice, a raczej dziury w mojej pamięci, które obawiam się odkryć, ale muszę.
-Zrobiłem coś głupiego, prawda? Coś bardzo niewłaściwego.... albo przynajmniej chciałem, tak?- spytałem, choć trochę obawiam się odpowiedzi.
Offline
-Um... hehe~ - Ryuichi odwrócił wzrok i podrapał się lekko za glową. - Byłeś bardzo... wesoły z całej sytuacji. Jakbyś trochę przesadził z alkoholem. To było nawet słodkie. Chciałeś tańczyć, tulić się do mnie i do Sola, ledwo stałeś na nogach.
Po jego wzroku, byłeś niemal przekonany że nie mówi ci wszystkiego~
Jolteon oparł przednie łapki na łóżku i pochylił się nad tobą. Polizał cię lekko po policzku.
Offline
-.....- spłonąłem ponownie i mimo pocieszania przez Jolteona, zakryłem twarz dłońmi. Ale wstyd. -Ja bardzo was przepraszam... Nie wiem, ile tam byłem i ile czasu zmuszali mnie... do wszystkiego, ale chyba koniec końców oszalałem i... wyszło ze mnie coś okropnego. Jej, ale mi głupio!- jęknąłem.
W końcu spojrzałem na Ryuichiego. Wyciągnąłem do niego dłoń.
-Przepraszam...- powiedziałem. -Umm... I co teraz? Co z tamtym miejscem? Co z pokemonami? One... One miały coś na szyi!- poderwałem się nagle, za szybko, przez co syknąłem i opadłem ponownie na łóżko. -Ta obroża odbierała im rozum... to było okropne.- zagryzłem wargę.
Offline
-Hej, ostrożnie - odpowiedział, widząc jak się wysilasz. - Jeszcze nie jesteś w pełni sił. Na razie leż.
Po chwili, wasze drzwi ponownie się otworzyły. Do pokoju wszedł nieco starszy mężczyzna, w długim białym kitlu. Miał krótko ścięte, jasnoróżowe włosy a w ręku trzymał podkładkę z dokumentami.
-O, pacjent się już nam obudził. Dobrze. Ryuichi, daj nam chwilę?
Ryu jeszcze zamrugał. - D-dobrze, doktorze Joy.
On i oba pokemony prędko wyszli za drzwi. Doktor zaś przysunął krzesełko i położył dłoń na twoim czole. Kątem oka zauważyłeś jak na jego palcach znajdują się małe... światełka? Naklejki? Coś czego na pewno nie miało ludzkie ciało. Usłyszałeś jeszcze cichutkie 'Bip'
-No dobrze, jak się czujemy? Pewnie większość boli?
Offline
Leżę tak po prostu, oszołomiony, więc musiał on czekać dość długo na odpowiedź.
-T-tak. Jestem obolały. Najbardziej ramię i... d-dolne partie ciała...- zarumieniłem się mocno. -Ale nie tylko...- pokręciłem zaraz głową. -Czyli jestem w szpitalu? Kiedy będę mógł wyjść?- spojrzałem na twarz mężczyzny, niepewny wszystkiego wokół obecnie.
Offline
-Kiedy upewnimy się, że wszystko jest z tobą w porządku. I, że świat na zewątrz ci nie zaszkodzi. - wyjaśnił. - Ryuichi wyjaśnił nam sytuację jak się tu znaleźliście. Wygląda, że przejście między światami nie było dla ciebie niebezpieczne, ale ponieważ nie skoczyłeś przez Korytarz w pełni świadomości, wystąpiły komplikacje.
Dopiero wtedy do ciebie dotarło o czym mówił doktor. Przenieśliście się do innego świata? Nie byliście już w miejscu gdzie spotkałeś Ryu? I dopiero teraz, gdy to usłyszałeś, zacząłeś zauważać drobne szczegóły. Pod garniturem doktora Joy zauważyłeś zarys kombinezonu takiego jaki ma Ryuichi. Łóżko było wprawdzie miękkie i z pozoru zwyczajne, ale teraz zauważyłeś że rama jest cała metalowa i dość... futurystyczna? Drzwi nie miały klamki a tylko dwa przyciski...
Offline
O kurczę... O kurczę! Czy to... czy to rodzinne strony Ryuichiego? O kurczę. Nagle nawet powietrze zaczęło dla mnie inaczej pachnieć. Jestem tym bardziej ciekaw tego miejsca, ale wiem, że raczej nie ma czasu na więcej, na zwiedzanie. Tak mi się zdaje.
-Chciałbym już wyjść. Nie chcę spowalniać Ryu.- przyznałem w końcu cicho.
Offline
-Bardziej będziesz go spowalniać jeśli nie będziesz w pełni zdrów. - Doktor popatrzył na ciebie nieco surowiej i zapisał coś swojej tabliczce. - No dobrze, na oko potrzeba ci jeszcze dwóch dni. Przyniosę ci coś do picia, co przyśpieszy odżywienie organizmu. Żadnych wybryków, jasne?
Nie czekając na odpowiedź, podniósł się z krzesła i otworzył drzwi przez które niemal wpadł Ryuichi. Wymienili spojrzenia.
-I jak tam? - Ryu na nowo usiadł przy tobie.
Offline
-Nie wiedziałem, że nie jestem już w swoim świecie. To... to miejsce, gdzie ty się urodziłeś?- spytałem zaciekawiony. Od razu biorę do siebie Taillowa, chcąc mieć go teraz blisko. I dać mu troszeczkę miziania. -Faktycznie wszystko wygląda tak znajomo... a jednak jest inne.- dodałem.
Offline
-Emm... niekoniecznie. - pokręcił głową. - To nie tyle mój świat, co ten w którym wychowywałem się najdłużej. Jest bardzo spokojny, o ile mi wiadomo jest to jeden z niewielu do których Organizacja nie dotarła.
Taillow usadowił się wygodnie w twoich ramionach.
-Pytałeś wcześniej co się stało z tamtą maszyną. Póki co, musieliśmy się wycofać. Pewnie zaostrzą swoją ochronę, ale to zmartwieie na później. Jak wypoczniesz, będziemy musieli zapewnić ci odpowiednie szkolenie. Wiem, że wolisz unikać walki z twoim przyjacielem, więc musimy podszkolić ciebie.
Offline
-Po prawdzie... teraz już wiem więcej.- spojrzałem na Taillowa, gładząc go, wręcz czyszcząc mu piórka. -Nie chcę, żeby spotkało go coś takiego, jak tamte pokemony. Jest sprytny i zwinny, ale też zasługuje, by być silniejszym. Taillow, chciałbyś tego?- spytałem na koniec pokemona, gładząc mu piórka. Nie zamierzam go zmuszać, ale nie zamierzam zamykać mu drogi do rozwinięcia się. Zrozumiałem, że to też jest ważne. No i... mamy cel, dla którego to robimy. Nie jakieś głupie mistrzostwa, czy odznaki.
Offline
Napuszył się dumnie. On jest teraz wielki bohater i pokaże wszystkim. Obroni i ciebie.
-Przepraszam za to, ale tak będzie najbezpieczniej. Powinieneś też pomyśleć o dodatkowej pomocy. Taillow jest świetny, ale dobrze mieć kogoś kto byłby w stanie cię obronić. - mówiąc to, pogłaskał Jolteona, który teraz mył sobie łapki.
Offline
Uśmiechnąłem się i robię mojemu bohaterowi cieplutkie gniazdko z pościeli, idealne na drzemkę, tuż przy mnie.
-Nie mam innych pokemonów.- odparłem od razu. -No i nigdy nie miałem okazji złapać pokemona. To nie takie proste, co nie?- spojrzałem na niego niepewnie, nieśmiało.
Offline
-Zależy kogo zapytasz/ - odpowiedział, siadając na łózku. - Wystarczy, że go zmęczysz. Jak to zrobisz, zależy od ciebie. Najszybszą drogą jest za pomocą twoich pokemonów. Możesz też próbować oswoić je przekąskami, co jest dość ryzykowne bo nie wiesz jak zareaguje na ciebie dziki pokemon.
Wyjaśniał ci jak zazwyczaj wygląda trening pokemonów. Z jego perspektywy było dużo o współpracy, o budowaniu więzi, o rozwijaniu się razem z pokemonami. Jego słowa były zupełnie inne od tego co doświadczyłeś w przeszłości, co widziałeś na ulicach miasta. Brzmiały blisko temu co sam postanowiłeś. W tym co mówił czułeś komfort. Nawet nie zauważyłeś kiedy nadszedł czas na twoje wyjście ze szpitala w innym świecie.
Z plecakiem w ręce (sprawdziłeś, flet nadal tam był), Taillowem na ramieniu i Ryuichim przy boku przekroczyłeś drzwi wejściowe. Na pierwszy rzut oka, miasto wyglądało normalnie. Ludzie byli ubrani w znajome ubrania, po ulicach chodziły znajome ci pokemony, ale mimo wszystko było tak... nowocześniej. Wszystko było w drobnych szczegółach - wyglądy budynków, dróg, witryn sklepowych, świateł ulicznych.
Offline