Nie jesteś zalogowany na forum.
Zamarłem. To było takie... ugh. Najgorsze, że on nawet mnie nie usłyszy. Ale nawet, gdyby usłyszał... nie mam pewności, że zrobiłby to, o co go proszę. Zaczynam się naprawdę bać. On mnie rozszarpie.
Jęknąłem cicho.
-Dam radę... wytrzymam....- powtarzam sobie szeptem, żeby jakkolwiek dodać sobie otuchy.
Offline
Houndoom zaciągnął się twoim zapachem. Odruchowo zerknąłeś między jego nogi i aż otworzyłeś szerzej oczy. Był... naprawdę podniecony. Lekko pulsował, jakby już czekał na okazję ulgi.
Stwór zaczął cię lizać po twarzy, przymilał się coraz bardziej, dociskał jakby chciał się dobrze usadowić. W ogóle nie reagował na twoje słowa, teraz liczyło się dla niego tylko zaspokoić potrzebę. Przez całą tą sytuację i położenie w jakim się znalazłeś, powróciłeś myślami do snu z ostatniej nocy. Zaczęło ci się robić gotąco i lekko kręcić w głowie. I niestety, tak jak i Houndoom, poczułeś jak i ty zaczynasz stawać na baczność. Poza wami nie było tu nikogo, ale nie byłeś pewien... czy was obserwują? Bawi ich to? Na co liczą - że się wygadasz?
Offline
Nigdy! Niedoczekanie ich! Ale cholera... Łączę uda, chcąc nieco... uspokoić dolne partie. Ale to trudne. Teraz to bardzo trudne.
Oddycham głęboko. Ale wow. Sprzęt tego pokemona... jest ogromny. Jest tak gorąco.
-Houndoom... B-bardzo tego potrzebujesz... dam radę, wytrzymam... Ngh~.- stękam, kładąc się przodem ciała, unosząc pośladki. Może będzie jak we śnie? Może nie będzie bolało, jeśli mu się poddam? Myślą, że tak skłonią mnie do gadania... Cienkie parówki.
Offline
Ich być może, ale tutaj sytuacja była zupełnie inna. Houndoom od razu wyczuł twoją gotowość i bez wahania zaszedł cię od tyłu. Bez żadnego przygotowania ani ostrzeżenia poczułeś jak jego gruby, mokry już sprzęt zaczyna cię rozpychać. Zabolało, nawet gdy byłeś lekko podniecony. Odruchowo cofnąłeś się, nabijając się bardziej. Poczułeś łzy w oczach.
Houndoom nie czekał na nic, dla niego były to mechaniczne ruchy, więc nie dbał aż się przyzwyczaisz. Już rozpychał cię coraz bardziej. Czułeś gorąco zarówno od niego, jak i twoje własne. Zaciskałeś się na nim mocno, czując każdy centymetr.
Offline
Skamlę głośno, wijąc się, spinając mięśnie. Płaczę, boli... Czuję, jak mnie rozrywa, ale próbuję to znieść... Jak we śnie. Próbuję... czerpać z tego cokolwiek... Mimo krzyków i bólu... Nie wiem, czy jeszcze panuję nad ciałem, ale na pewno popuściłem przez to wszystko, wijąc się pod wielkim pokemonem.
Offline
Który w tej chwili używał sobie ile mógł. Czułeś jak opiera przednie łapy na twoich plecach. Pazury wbijały ci się w ciało, ale na tą chwilę ból był już ci całkowicie obojętny. Był zewsząd, ale mimo wszystko czułeś się tak... dobrze~ Każde pchnięcie posyłało elektrycznosć wzdłuż twoich pleców. Nie wytrzymałeś. Padłeś płasko na podłogę i zacząłeś jęczeć z radości. Houdoom dyszał ciężko, ślinił ci się na włosy. Wszystkie mięśnie spinały ci się bez kontroli. Do glowy wpadł ci obraz Ryu, co tylko spowodowało że wszystko było jeszcze bardziej intensywne~
Offline
Czyste szaleństwo. Och!
-Nngh~. Tak. Och tak!- płaczę bezmyślnie, czasem krzyczę. Z bólu Czy z czegokolwiek innego, nie wiem. Ale krzyczę, skamlę. Oddaję się tej bestii, by zrobiła, co tylko zapragnie. Czuję, że wszędzie jest mi mokro i gorąco. Ledwie widzę na oczy. Ślinię się, ociekam z każdej strony chyba. Nieważne.
Więcej i mocniej. Tylko to mnie czeka. Och~.
Offline
Po kilku chwilach już nic więcej się nie liczyło. Ból zniknął, zastąpiła go przyjemność bycia rozpychanym. Bycia poniżej. Bycia... uległym~
Czas mijał, Houndoom nie przestawał. Ty już nie miałeś siły utrzymywać się na nogach. W głowie już miałeś pustkę. Każde pchnięcie powodowało tylko automatyczne jęki. Chciałeś więcej. Chciałeś większego. Chciałeś kilka. Teraz to mógł już cię obserwować każdy. Nawet Ryu. Zwłaszcza Ryu~
Houndoom zaczął nierówno warczeć. Czułeś jak zaczyna się powiększać w tobie... Nie myślałeś nawet, że to jeszcze możliwe! Chyba mu już niewiele zostało. Szkoda. Może da radę wytrzymać jeszcze~?
Offline
Nawet jeśli nie.. Och, samo poczucie, że zostawi we mnie tak... dużo. Tu już wiele!
Zaciskam się na jego pęczniejącej męskości. Cholera... Czy w ogóle powinienem tak nazywać narządy pokemona? Chyba... nie ma w tym nic złego. Cholera! Gdyby Ryu widział... och, miałby mnie za niezłego dziwaka.
Jęczę gorąco, ulegle. Niech da mi wszystko~.
Offline
W końcu poczułeś jak Houndoom nieruchomieje. Z przeciągłym jękiem zaczął w tobie dochodzić. Było gorące, lepkie, wypełniało cię do samego końca.
...I wtedy nagle pisnąłeś, gdy kolejna fala przyjemności przemknęła po twoim ciele. Knot. Wielka, zgrubiała część wchodziła w ciebie. I napęczniała tak mocno, że nie było szans go wyjąć przez najbliższy czas. To już było zbyt wiele. Czułeś jak sam dochodzisz, jednocześnie zaciskając się jeszcze bardziej na twoim... samcu? Chyba już tak można tylko nazwać tą sytuację. Nie myślałeś teraz o niczym. Było zbyt dobrze~
Offline
Mam wrażenie, że mój umysł zamienił się w papkę. Piszczę pod nim, jak posłuszna suczka. Czuję, że wszystko cieknie po moich udach. Nie wiem, czy doszedłem, czy co się stało. Nie panuję nad ciałem. A Houndoom... chyba rozerwał mnie całkowicie? Ja umrę? Cholera. Nie chcę umierać. Och! Za dużo. Za... dobrze...
Ile to już czasu minęło? Wieczność? Czy umarłem? Nie wiem już. Nic nie wiem. Ryu... Ryuichi~. Ratuj, proszę...
-Och~! Ngh!- stękam, czując się tak... przepełniony, wypchany~.
Offline
Już powoli traciłeś przytomność. Ledwo kontaktowałeś co się dzieje, ale czułeś się taki pełny. Wydawało ci się nawet, że twój brzuch się lekko powiększył od tej ilości. To było możliwe? Nieważne, było zbyt dobrze~
Po jakimś czasie czułeś jak knot Houndooma się zmniejsza, aż on sam w końcu z ciebie wyszedł. Nie miałeś nawet siły by cokolwiek z tym zrobić, mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Wszystko zaczęło wypływać, płynąć po nogach... Gdybyś kontaktował nieco więcej, teraz pewnie czułbyś niesamowity wstyd, ale teraz jedyne o czym myślałeś to żeby zrobić to jeszcze raz~
Słyszałeś stłumiony dźwięk otwieranych drzwi. Wrócili. Widzieli cię dokładnie. Mieli na widoku wszystko. Rozmawiali o czymś, ale ich nie słyszałeś. Po chwili poczułeś na sobie strumień wody, który sprawił że znów pisnąłeś. Chyba... cię myli?
Offline
Próbowałem nieco zasłonić się, ale... no to nie było tak łatwe, kiedy wciąż miałem skute ręce i brak jakiejkolwiek siły w kończynach.
-Nnn... nie....- skamlałem cichutko. -Ngh...- stękam im, czując już drżenie w całym ciele, mdłości... Ale i dalej mając w głowie tą papkę. Ale przeżyłem, prawda? Czy mogę już... iść spać? Och. Chcę iść spać. I przytulić się do Ryuichiego, tak troszkę.
Offline
Gdy ten nagły prysznic się zakończył, poczułeś jeszcze jak ktoś mocno chwyta cię za włosy i unosi do góry.
-No, jak tam? Podobało się? - usłyszałeś przy uchu głos tego samego mężczyzny co wcześniej. - Chcesz nam teraz powiedzieć kto cię przysłał?
Więc jednak o to im chodziło. Nie przestali dociekać. Będą cię tu trzymać aż do skutku.
Offline
Syknąłem. Z trudem spojrzałem na twarz mężczyzny.
-....- nie mówię nic, powoli dochodząc do siebie na tyle, na ile mogę. Nie złamią mnie. Nie ma takiej opcji.
Offline
Cisza. Nie widziałeś dokładnie co się dzieje, ale po chwili...
-No dobrze, poczekamy. Tymczasem, co powiesz na kolejnego klienta~?
Czyli... to jeszcze nie koniec? To ich strategia. Będą cię tu trzymać jako ujście dla sfrustrowanych pokemonów. Reszty już nie słyszałeś bo odpłynąłeś. Ze zmęczenia i z podniecenia.
Obudziło cię uczucie wypełnienia. Zaraz doszło do tego podniecenie. Ktoś w ciebie wszedł gdy spałeś wykończony. Czułeś jak dwa umięśnione ramiona trzymają cię za biodra i mocno obijają o inne ciało. Co więcej, dwie kolejne ręce wnosiły cię w powietrze! Miałeś już nieco więcej świadomości niż w przypadku Houdooma, ale mimo wszystko ledwo mogłeś wydusić słowa~
Offline
Wykończą mnie. Zabiją! Szaleńcy, wredne.... ugh! Nie. Nie umiem myśleć logicznie. Poddaję się woli temu stworzeniu. Kolejny pokemon... tak głęboko... Mocno, och~.
Offline
Formowanie myśli stawało się coraz trudniejsze. Teraz jednak, zauważyłeś, że jesteś przykuty w dwa osobne miejsca ściany; czyli rozkuli cię gdy spałeś. Po chwili, pokemon który ciebie teraz używał, obrócił cię w powietrzu. Miałeś teraz przed sobą wielkiego, zamaskowanego Machampa, który mechanicznie porudzał biodrami, dbając tylko i wyłącznie o swoją ulgę. A był on wielki we wszystkich aspektach. Czułeś jak cię rozpycha, uderza w każdy najmniejszy zakątek, posyłając fale przyjemności raz za razem. Śliniłeś się niekontrolowanie. Wszystko było tak intensywne~
Offline
Cholera. Oni nie próżnują z tym wszystkim. Ale przylgnąłem do pokemona, pojękując już tylko żałośnie. Prawdopodobnie dochodzę raz za razem, ale to nieważne... Och, za dobrze. Za dużo~.
Offline
Po jakimś czasie twoje mięśnie już całkowicie odmówiły posłuszeństwa; nawet nie miałeś jak się zaciskać na ogromnym przyrodzeniu Machampa. Z drugiej strony już nie bolało, teraz już tylko czułeś się tak dobrze jak nigdy wcześniej~
Przylgnąłeś do twojego nowego samca, a on pozostałymi rękoma objął cię. Był bardzo ciepły, co sprawiało dodatkowo że czułeś się jeszcze lepiej. Chyba wejdzie ci to w nawyk. Uzależnisz się od pokemonowych kutasów, jak nic~!
Offline
Niewiele już mogę. Pozwalam używać się do woli. Nie mam sił ani przytomnego umysłu na tyle, by stawiać jakikolwiek opór. No i... jest za dobrze~. Nawet nie wiedziałem, że pomieszczę AŻ TYLE! Jej... Oni chcą mnie złamać. Złamali, ale nie tak, jak sądzili~. Hehe~.
Offline
Oj tak~ Uzależnili cię. Już na pewno wejdzie ci to w nawyk. Teraz liczy się tylko to by zadowolić jak najwięcej hojnie obdarzonych pokemonów!
Machamp wkrótce jednak musiał skończyć. Poczułeś jak cię wypycha. Dochodzi mocno w tobie. Mięśnie się spięły, wygiąłeś się w piękny łuk oznajmiający, że i ty osiągnąłeś szczyt. Twój umysł znowu ogarnęła fala przyjemności. Już nie liczyło się nic więcej.
Czas mijał, przychodziły kolejne pokemony. Co jakiś czas wracali do ciebie twoim porywacze, myli cię, karmili, ale nadal nie odzywałeś się do nich słowem. W sumie to chyba już nawet nie umiałeś. Wszystko już wydawało się takie same. Liczyło się tylko abyś miał w sobie kolejnego wielkiego samca~
Pewnego razu, podczas kolejnej zabawy (tym razem z przepiękną Mightyeną~) do twoich uszu przedarło się zamieszanie. Spoza twojej celi słyszałeś krzyki, odgłosy walki. Nie widziałeś nic, z racji bycia na czworaka i wypięty w kierunku drzwi, ale po jakimś czasie drzwi się otworzyły.
-MISAKI! - Ryuichi. Był tu? Czy tylko ci się wydawało? To nagle sprawiło, że zacisnąłeś się na grubym członku Mightyeny ciaśniej.
Offline
Zapłakałem gorąco, wręcz dochodząc na brzmienie tego głosu.
-Ryu!- krzyknąłem żałośnie, tęsknie. Och! Opadłem zaraz pod wielkim, psowatym samcem, po prostu wypinając się do niego, jak suka w rui. -Ryu... ngh... Ryuichi...- wołam żałośnie, cicho. Musi mi się wydawać. Ale jednak wołam go uparcie, pozwalając wciąż używać swojego ciała.
Offline
Mightyena nie przestawał, a w połączeniu z twoim wołaniem i (chyba) halucynacjami jego głosu, doświadczenie stawało się jeszcze intensywniejsze.
Twój obecny samiec już dochodził już miał wejść w ciebie głębiej, czy poczułeś jak wychodzi z ciebie. Ktoś stał nad tobą. Przez mgłę jaką miałeś w oczach ledwo tylko dostrzegłeś znajome białe lwie łapy... od razu pomyślałeś o tym jak wielki musi być Solgaleo i co by było gdyby wszedł w ciebie.
-Misaki! O, boże, hej! Słyszysz mnie? - Ryuichi kucnął przed tobą i wziął twoją twarz w dłonie. Miał łzy w oczach. Ale... to była halucynacja, prawda?
Offline
Przyglądam mu się, bez sił. Uśmiecham się blado.
-Ryu...- podnoszę się, by przylgnąć do niego. -Jestem suczką w rui. Woof.- westchnąłem. Ale cieplutko. Wtulam się w jego ciało. Nie wiem, czy to sen, czy tak jest naprawdę. Już nie ważne. Wtulam się tak mocno. -Ryu~.
Offline